Liść
Spadam.
To w dół, to znów w górę,
wpleść palce w wichurę,
co dzień spadam.
Niech wiatr w dal unosi
me serce go prosi,
gdy tak spadam.
Wciąż w dół od niechcenia
pcha siła ciążenia,
ciągle spadam.
Gdy spadnę to zgniję,
lecz wciąż jeszcze żyję.
Chociaż spadam?
W ramionach zawiei
trwa bal bez nadziei,
odkąd spadam.
Pode mną kałuża,
szczęście że nieduża
bo ja spadam.
Przez okno popatrzę
jak w wielkim teatrze,
pięknie spadam.
Wiatr w trąbkę mnie zwija,
tu ręce tam szyja
kiedy spadam.
Do wieży kościoła,
do szyby, lub czoła
przykleję się, a wciąż spadam.
Samotna to chwila,
gdy tango motyla
tańcząc spadam.
Niczym z "Orlej Perci"
trwa ten lot ku śmierci.
No bo spadam.
Rozdepczą mnie buty
gdy jak ptak otruty
o bruk trzasnę.
Lub w zdarzeń wyniku
jak mumia, w zielniku
tęskniąc zaschnę.
Komentarze (23)
Znowu Twój dobry wiersz, bo serce prosi, a tu siła
ciążenia. Ale jest też dobra wiadomość, rekord świata
w wysokości szybowca, to ponad 12.5 kilometra, więc
wykorzystując prądy i wiatry wzbić się można jednak
wysoko Pozdrawiam.
a mnie Sławku twoja epifora nie zaskoczyła bo zawsze
uważałem i uważam za dobrego Poetę
a ja chciałam w kolejnym wierszu rozdeptać wszystkie
liście,
teraz je pozbieram:)
pozdrawiam Sławku z podobaniem
oczywiście
super wiersz
(z wyskoka chyba spadał, z bardzo wysoka)
A tam Sąsiad,
A te powtórzenia są podkreśleniem,
myślę że nieprzypadkowe.
I przenośnie.
Jestem pod wrażeniem.
Liść spada? Tylko liść? Nie.
Tu jest piękno Twego serca.
Aniu Piękna, zawstydzasz mnie swoją erudycją:)))
Epifora.
Te powtórzenia, są bardzo dobre,
ekspresyjne. Zastanawiają.
Dobry, ale w 9. zwrotce chodziło Ci chyba o wieżę
kościoła.