listopad - wiatr
znowu listopad
jak wiatr od Tatr
skrzywiony wątle
się tuli
jak człowiek
niemarności wart
wydarty śmierci
spod powiek
nim dotknie mgły
nim zwieje ją
odpowie
komu wybacza
poetom nie – wciąż mylą się
nawet po latach
wybaczy mówcom
że słów im brak
kiedy podrzuca listkiem
przysięgi szpiegów
ujawni za dnia
wycięte wilczym sidłem
po drodze odprowadzi tych
którzy nie wiedzą
że żyją
śmiechem odpowie
bo lubi śmiech
zimnym oddechem zawyje
ukryty w liściach
listopad – wiatr
sny ukołysze
niczyje
ten wiatr od Tatr
tyle jest wart
że żyje chociaż nie żyje
Komentarze (9)
Śliczna refleksja, podoba mi się, pozdrawiam :)
Wiersz bardzo ciekawy, refleksyjny, zatrzymuje.
Pozwoliłem sobie pofantazjować:
Listopad,
ukryty w liściach
wiatrem sny ukołysze -
niczyje.
Ten wiatr od Tatr,
tyle jest wart,
że żyje,
chociaż nie żyje.
Po drodze
zimnym oddechem zawyje,
śmiechem odpowie,
bo lubi się śmiać
z tych,
którzy nie wiedzą,
że żyją.
Pozdrawiam.
Bardzo udany wiersz, a ostatnia
strofa przepiękna.
Miłego wieczoru Anno.
fajna refleksja :)-pozdrawiam
bardzo sympatyczny wiatr choć mocno wieje ;-)
... pięknie zatrzymujesz na dłużej... Pozdrawiam :)
Pięknie płynie wiersz.
Pozdrawiam serdecznie:)
Z przyjemnością czytam.
Pozdrawiam:)
ciekawe spojrzenie na genezę powstawania jesieni,
winien wiatr od Tatr ;) wiersz fajny