Lunapark (wersja rymowana)
Co dzień ta sama huśtawka nastrojów
świat kręci się wokoło niczym na
karuzeli
kiedy co dzień wychodzisz na swoją ulicę
może właśnie wreszcie coś się ustrzeli
piłeczką w kubki gdy odwiedzisz
strzelnicę
może los prezent dla ciebie przydzieli
i da jedną sztuczną bez zapachu różę
albo pluszową jakąś maskotkę
pędząc w wagoniku górskiej kolejki
odwiedzisz pałac strachów i zjaw
gdzie wiszą na sznurkach szkielety
z plastiku bo póki możesz to się baw
choć nie opiszą tego żadne gazety
a potem na ciastko pójdziesz do kafejki
bo w pracy jak zwykle był diabelski młyn
jesteś po kolejnej mózgów burzy
może jeszcze tamten blaszany automat
przy wyjściu przyszłość ci wywróży
to samo co przed tobą innym
nic ciekawego kolejny aksjomat
powrócisz do domu z balonem dziecinnym
i dużą białą cukrową watą na patyku
uśmiechniesz się jeszcze do księżyca
cieszysz się z tego niczym dziecko
ale tej nocy nie zapragniesz jego
sekretu
dumny jak panna w salonie z nową kiecką
jeszcze muzyka w uszach wesoło gra
to dzisiaj z okazji święta wstęp był
bez biletu
Komentarze (17)
Utwór kreuje atmosferę radości i zabawy, podkreślając
jednocześnie monotonię codziennego życia, łącząc
codzienne doświadczenia z atmosferą lunaparku.
Zakończenie z nawiązaniem do święta i braku biletu
stanowi zagadkę: niepożądany czy zniesmaczony?
(+)
Zostawiam (+) i znikam -Miłej niedzieli Maćku.