lutowy poranek...
czas mroźnej doby się rozpachnił
kwieciem zdobiącym szyby blade
mróz przykuł czapę śnieżną dachu
do rynny która autostradę
stworzyła z sopli zwisających
dla wiotkich blasków tchnienia słońca
trzyma je w dłoniach wiatr szaleniec
gdyż je w podmuchach skrzydłem trąca
aby roziskrzyć poszarzałe
jutrzenki mglistej smętne lica
czas mroźnej doby się rozpachnił
gwarność się budzi na ulicach
Pachnie igliwie, bombki się mienią, tęczą
kolorów choinka lśni
nadchodzi z wolna czas wyciszenia, pogodą
ducha pachnące dni
gwiazda w Betlejem jasnością błyśnie nowina
scali rozdarty świat
boża dziecina wśród nas zawita jak w łanie
zboża czerwieni mak
Komentarze (18)
W każdej porze roku można dostrzec piękno. Twój wiersz
jest tego doskonałym przykładem. Ujęłaś w nim owe
piękno doskonale.
Pozdrawiam
Marek
...dziękuję Aniu, miłego dnia;)
druga zwrotka cudna.