Maratończyk bez nóg
Kiedy nad ranem wybuchały bomby
Pomruk oddając groźny i bolesny
Śniły nam się różane obłoki
Było nam bliżej do słońca niż do cienia
Czasem żyjemy jakby nas nie było
Żywych mijamy umarłych nie czcimy
Nie potrafimy wzruszać się życiem
Prawda o śmierci nie szuka w nas bólu
Już wiemy nie ma recepty na śmierć
Pozwy wciąż wręcza do rąk własnych
Co dzień wydaje wyrok za wyrokiem
I wykonuje w nieodpowiednim czasie
Ten maratończyk miał szczęście
Wczoraj nie dostał jeszcze pozwu
Zranił go wyrok wykonany na innych
Już nie pobiegnie w maratonie bez nóg
Będzie bohaterem tej jednej chwili
gdy jutro obudzi się do życia
A ktoś wrzuci o nim filmik do sieci
Znowu obnaży ludzkie słabości
Kiedy wybuchają bomby chcemy być silni
By pokonać jeszcze wiele maratonów
Chociaż bez nóg bez rąk bez serca
W nadziei że coś się w nas zmieni
Komentarze (1)
Co to za pierdoły? Pomieszana sprawa wczorajszego
zamachu terrorystycznego w Bostonie i sprawa
Pistoriusa? Jeszcze Smoleńska brakowało i Bitwy pod
Termopilami, że o Grunwaldzie nie wspomnę...