Masada
Do tego kraju dalekiego,
gdzie nikt nie umiera z nudów,
przyjechał, zobaczył,
odjechał, zapomniał.
Skąd mógł wiedzieć,
że to nie karnawał,
że jestem komuś winna dwa lata,
a potem jeszcze całe życie?
Że tam wdowa ma dwadzieścia lat,
że dzieci nigdy nie widzą ojców,
zamiast rodzajów gleb, uczą się
rozmieszczenia baz wojskowych?
Że tu historia dwustu lat
ma więcej kart niż w innym kraju
od stworzenia świata?
Choć to taki mały kraj.
Że to skrawek wydarty narodom,
poszarpany waśniami, jak szata
przedarta na trzy, zbity w kulę
nienawiści i przemocy?
Że tam śmierć grozi od osiemnastu lat,
ale nikt mądrzejszy od tego nie jest?
Że testamentu tam nikt nie pisze
przed operacją wyrostka robaczkowego?
Że tam ludzie oddają swoje lata,
oddają krew i łzy – naprawdę,
nie na papierze? Tylko po to, by
Masada nie padła drugi raz.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.