Melancholia
Ledwie szarzyzny ranne rozbłysły
poświatą bladą niczym cynfolia,
przyszła wiosenne gnębiąc umysły
pani, a imię jej Melancholia.
Siadła cichutko na ławce w parku,
chociaż deszcz ostro w twarz wciąż
zacina.
Kropli chłód czując pewnie na karku
pyta, wiosna to już, czy wciąż zima?
Śnieg przysypał jej cieniutkie włosy,
na platynę chcąc je zafarbować.
Sąsiad przestał już pisać donosy,
nawet się kotom nie chce marcować.
Tak liczyłem na mini sukienki,
które nareszcie uda odsłonią,
a tu gustują w futrach panienki
co przed mym wzrokiem ich ciała chronią.
Wiatr gdzieś pożółkłe goni szarości,
bocian śpi zziębły i zatroskany.
Pies ma wiosenne w nosie miłości,
gdyż od roku jest wykastrowany.
Może jutro coś w aurze się zmieni,
nagle rozkwitnie słońcem aleja
i pójdziemy nią w dal przytuleni.
Jak to dobrze, że wciąż jest nadzieja.
Komentarze (17)
Niestety szara, bura i smutna pogoda humoru nam nie
doda. Niecierpliwie czekam na barwną, radosną wiosnę.
Pozdrawiam serdecznie z podobaniem, Pomyślności:)
jest klimacik
:)
nie to co za oknem