Memuarion cz. VI - ost.
VI. Nauka szaleństwa
Wiesz, Kochanie, odkąd cię poznałem, mój
język się zrósł. Już nie przypomina
wężowego. Ciągle uczę się szczerości,
zaczynam - o zgrozo - być prawdomówny.
Chyba staję się głównym bohaterem
nienakręcalnego filmu, szmiry, jaką noszę
pod czaszką. Zaraz przyjdzie się rozmyć.
Minister kultury i dziedzictwa narodowego
nakazał natychmiastowe wstrzymanie prac,
wszystkie kostiumy i dekoracje spalono.
Zostałem sam na Srebrnym Globie. Czekam na
Twój przyjazd. Piszą się panegiryki i
elegie, muzyka zespołu Placebo
zainstalowała się pod czaszką i za żadne
skarby nie chce jej opuścić.
Każdy ja jest zakochany. Kim jest każda ty?
Kolejny raz przepraszam za obrzydliwy sen,
w którym zostałaś zwęglona.
Właśnie wróciłem ze spaceru. Zapuściłem się
(głupol!) do szklanej krainy o nazwie Jawa.
Nie ma tam nic ciekawego: ludzie, bladzi i
przygarbieni, dźwigają ciężkie myśli,
uginają się pod ciężarem idei. Niektórzy,
fantaści, szybują pół milimetra nad ziemią.
Wydaje im się, że to lot pomiędzy
chmurami.
Filmuję ich żałosne i kuriozalne, podrygi,
usiłowanka, chciejstwo. Duszą się, czując
podświadomie, że nie dane im będzie wznieść
się ponad błyszczące i zimne miasto.
Zgrywają, sami przed sobą, astronautów
toczących bój z rojami meteorów,
atakującymi Ziemię statkami kosmicznymi.
Tępią Marsjan, międzygalaktyczni rycerze w
kombinezonach z pajęczyny, podrzynają
gardła krwiożerczym Wenusjankom. Smutni
obłędniacy, wyciosani z grubego kryształu,
ludzkie, szybkotłukące rzeźby.
Pod powiekami mam kamerki. Oczywiście -
wyłączone. Nie rejestruję niczego, obrazy
przesuwają mi się przed oczami, suche i
matowe. We własnym mniemaniu jestem
doskonałym reżyserem, laureatem nagród
filmowych. Tworzę jedynie niepowstałe
arcydzieła. I chyba dobrze mi w tym całym,
przecudacznym niespełnieniu. W przeciwnym
razie zrobiłbym z tym coś, szukał wyjścia z
patowej sytuacji. Albo poddał partię.
Dziś rano chciałem być stary, siedzieć z
fajką przed kominkiem w fotelu uszaku.
Układać legendy z młodości, ubarwiać
wspomnienia. Wnukowie słuchaliby z
otwartymi ustami opowieści ostatniego
człowieka, który pamięta PRL. Dawaliby
wiarę, że w wieku trzech lat przyjęto mnie
do ledwie już zipiącej Partii; dostałem
czerwoną legitymację, na okładce której
były wytłoczone dumne litery PZPR.
Zmyślę groteskową orkiestrę duchów, grającą
na flakordeonach i suckordeonach na moim
ślubie. Dzieciaki jak pelikany łykną
opowiastkę o nieumarłych wyśpiewujących
zombie-ballady, albo covery utworów zespołu
pana Molko.
Będę stać za ladą romanowskiego
sklepu-atrapy i sprzedawać bujdy. Każda
nieprawda - na wagę, trzydzieści pięć
groszy za kilogram. Można płacić kartą.
Promocji i rabatów - nie przewiduję.
Czuję, że zamiast rzęs mam zapałki. Gdy
zamknę oczy - świat spłonie, pozostaniemy
tylko ty i ja, para dzieciaków na
zgliszczach Raju. Turyści błąkający się po
pustyni Eden.
Szukamy biblioteki, w której moglibyśmy
wypożyczyć takie wiekopomne dzieła jak My,
starcy z dworca ZOO, czy Ubrany lunch. Nie
ma, jesteśmy skazani na czytanie kamiennej
prasy, ciężkich, ledwie dajacych się
podnieść gazet, magazynów ze smoły.
Wszędzie to samo: celebryci ujeżdżający się
nawzajem, politycy pożerani przez dzikie
tłumy, zwierzęta przejmujące kontrolę nad
Sejmem, i tym podobne kocopolstwa wysmażone
na poczekaniu przez i dla ćwierćmózgów.
W szklankach chrzczonej whisky rozpuszczamy
wiersze. Pijemy do dna. To nasza przysięga
małżeńska, poezja zapisana na
podniebieniach. To napis "KONIEC", po
którym gaśnie ostatnia lampka choinkowa.
Ostatni - bełkotliwy i do rymu, wiersz o
niczym, jest rakiem pod skórą. Nie da się
go wyciąć, można jedynie pochować wraz z
autorem. Wtedy ożyje.
Jutro skończy się święto. Będziemy bawić
się w chowanego, zgrywać niewymyślonych
jeszcze bogów postapokaliptycznej religii
dzikusów. Nigdy się nie znajdziemy. Florian
i Ewa-Pramatka, dwoje ślepców nie widzących
się nawzajem, mieszkańców taśmy filmowej.
To jedyne, czego się boję.
Komentarze (22)
Za wyobraźnię Florku daję Ci Nobla, ale w liryce
nie tylko wyobraźnia pisze, wiesz przecież.
Miłego dnia Florku, do zobaczenia w Sztokholmie.
Bardzo ciekawy wiersz pełen emocji i niezłego
przekazu.
Czekam na kolejną część, pozdrawiam :)
jakbym tam była Flo :) Tulaski, dla mnie świetne
zakończenie
Cóż z tego, że się z Tobą zgadzam. To nic nie zmieni,
świat taki był, jest i będzie. Twoje teksty są
świetne, nie komentuję, bo często nie wiem, co
napisać, ale czytam :)
Niektórzy uważają, że cały wszechświat jest tylko
wirtualną projekcją, czymś w rodzaju gry w 3D, a my
tylko zaprojektowanymi w niej elementami, więc może
ten Twój film jest też jego częścią??
Komentarz poniżej, cytat z Rejsu - pasuje... pod
pozorem blablania otrzymujemy (wszystko piszę z
poziomu milimetra :-) wartką, zdystansowaną syntezę
wirtualności i marności kondycji człowieka z głębokim
humanistycznym przesłaniem, obudowanym pozorami
abnegacji - biblijnym przykazaniem miłości.
bla, bla, bls
nuda... Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. Taka,
proszę pana... Dialogi niedobre... Bardzo niedobre
dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie
dzieje.