Meteopatka
Przez uchylone okno
Skrada się krakanie
Siedzącej na gałęzi wrony
Smukła i zupełnie naga gałąź
Próbuje zatrzymać
Gęsto szarą mgłę
Na wilgotnej od rosy skale
Stoi dumnie szczupły biały wilk
Wypatruje z ołówkowych chmur
Kropel jesiennego deszczu
Meteopatka której dni i noce
To kwintesencja Borderline
Mająca dopiero początek schizofrenii
De facto uratuje ją to
Od zupełnego obłąkania
W które wprowadzi miłość
Dzisiaj szybciej
Zgasiła lampę nocną
W swoim zamku
Którego nikt i nic nie strzeże
Wyłączyła muzykę klasyczną
Wypływającą ze średniowiecznego radia
Jakby była strużką ognia
W szczelinie między prawdą a kłamstwem
Klaudia Gasztold
Komentarze (2)
magicznie ;)
Ślicznie. Miło było tu zajrzeć cicha myszko.
Serdecznie Cię pozdrawiam.