Miłość melancholii
Cykuta warg
Gdy zbliżasz swą ośmiornicę.
Trująca paproć
Ofiarowana łagodnie i przejmująco.
Potworność
Ukryta w miękkiej skorupie
Czasu który mi wręczasz
Na pożegnanie
Na wygnanie z życia.
Oto więc
Moja bezsenność
W trumnie ramion Twoich.
Czuję się zamknięty przez miłość
Czuję się dręczony przez wyrazistość
Twojego najwyższego spokoju
Gdy twarz staje się niewyrażalna
Gdy okazuje się martwa żyjąc...
Drwisz milczeniem
Rozdzierając mnie i dławiąc.
Jesteś jak zaraza
Którą ociemniałe tłumy wielbią...
Jesteś jak hipnoza
Eksplodująca wewnątrz
Mego umysłu
Robaczycą mentalnej zgnilizny.
I zawsze będę Cię kochał
Moja jadowita lilio
Zainfekowałaś mnie uczuciem
I uczuciem spalę swoją stolicę
W imię Twoje
I w blask Twego łona
- Melancholio.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.