Mój świat
I cóż mam ja począć,
z tym okrutnym światem.
Który nigdy nie był,
nawet moim bratem.
Nawet przyjacielem,
jeśli takich miałem.
Poprzez zaniechanie,
o nich zapomniałem.
Poprzez swoje szkody,
które mi uczynił.
Będę świat ten zawsze,
za swe krzywdy winił.
Będę go potępiał,
wyzywał od szmaty.
Bo po co mi zsyłał,
swych potęg dramaty.
Bo po co mi dawał,
tak małą nadzieję.
Przecież ja już jestem,
przecież ja istnieję.
Gdzieś się urodziłem,
oraz dojrzewałem.
Zawsze też walczyłem,
o godność i chwałę.
A teraz ktoś cwany ,
w ciasnym garniturze,
mówi mi gdzie mogę,
przeżyć jeszcze dłużej.
Mówił jeszcze więcej,
choć dość mam słuchania.
Że on mi pozwoli,
spełnić swe zadania.
I tu moi drodzy,
sen właśnie skończyłem.
Bo ja go zwyczajnie,
po prostu - wyśniłem.
W ciągu dnia nałykam,
się tej polityki.
Potem, nic dziwnego,
są tego wyniki.
Komentarze (4)
Pokarm niestrawny potwierdzam:)))
jak świat światem... ni przyjacielem ni bratem ale
jest otwartą księgą chcesz? zajrzyj
nie słuchać polityki.
Wyrzuć telewizor będziesz miał lepsze sny :)
pozdrawiam :))