MOJA I NIE MOJA ŁĄKA
Ktoś rozpłakał się we śnie,
Zakrzyknął boleśnie
I wybuchnął spazmatycznym śmiechem.
Teraz przy konfesjonale
Długo klęczy wytrwale
I wyrzuca grzech za grzechem
A na mojej łące zakwieciło się,
Zazieleniło wschodzącą nadzieją,
A na mojej łące zaszczęśliwiło się,
Słońce idzie do mnie błękitną aleją.
Ktoś wciąż kopie w przeszłości,
Bo nie ma pewności,
Czy pewności w nim nie za mało?
Inny takim kopaniem,
Z wielkim zaangażowaniem
Kopie studnię udręczeń niemałą.
A na mojej łące zakwieciło się,
Zazieleniło wschodzącą nadzieją,
A na mojej łące zaszczęśliwiło się,
Słońce idzie do mnie błękitną aleją.
Ktoś wpycha szmal w skarpetę,
Bo ma w tym podnietę,
Nie wspomoże ubogiego brata.
Sam spożywa otręby,
Bo boi się nędzy,
Pewnie majątek zostawi dla świata.
A na mojej łące zakwieciło się,
Zazieleniło wschodzącą nadzieją,
A na mojej łące zaszczęśliwiło się,
Słońce idzie do mnie błękitną aleją.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.