Moje marzenie...
Dobry trener słyszy, gdy koń do niego mówi...
Pierwszy raz ujrzałam go będąc w Szwecji...
Stał na padoku, skubał trawkę, Piękna
pofalowana grzywa okrywała Jego wspaniale
umięśnioną szyje... Promienie słońca
idealnie podkreślały jego karą jedwabistą i
lśniącą sierść...
Podeszłam bliżej ogrodzenia, w tym momencie
zauważył mnie...
Spojrzał w moja stronę i niepewnym krokiem
zaczął podążać w moim kierunku...
Jego ruchy były lekkie i spokojne, widać
było jak doskonale jest zbudowany,
odznaczające się mięśnie, silna i mocna
postawa a jednocześnie tak delikatna...
Był juz tuz koło mnie, podchodził coraz
bliżej cały czas patrząc prosto w moje
oczy…
Zerwałam trochę trawy, położyłam na dłoni i
wysunęłam ją w kierunku jego pyszczka...
On spojrzał, powąchał i niepewnie ale
chętnie wziął to z mojej dłoni... po chwili
przysunął się jeszcze bliżej i zaczął mnie
obwąchiwać, czułam na mojej szyi jego
oddech...
Dreszcze przeszyły cale moje ciało... Ręką
leciutko głaskałam go po pyszczku... Był
tak piękny że aż moje serce zaczęło silniej
bić a oczy nie mogły się nasycić tak
cudownym widokiem...
Czarny Książe ...
Wielki trener słyszy nawet jego szept...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.