Monte Carlo
Ona:
Drogi Mój Panie, chyba sąsiedzie,
wodzisz tak wzrokiem do umęczenia,
ja pytam tylko, jak ci się wiedzie,
bo w końcu nie mam nic do stracenia.
Fakt, że nie powiem, jesteś pan gładki,
stroje niczego, no, nienajgorsze.
Daruję sobie codzienne kwiatki,
lecz, do cholery, chyba nie Porsche.
Niech pan nie mówi, o innej marce -
godność swą trzeba cenić od teraz.
Choć lubię pana śpiew w marynarce,
to chcę Carrera, a nie Carreras.
Za inspirację Andreasowi z podziękowaniem.
Komentarze (11)
Nie ważne rzeczy doczesne, ważne to coś... :)
Polecam się na przyszłość,a wierszyk cacany.
Pozdro.
Bardzo udana ironia. :)
Pozdrawiam z duzym podobaniem :)
fajny ironiczny wiersz...:) pozdrawiam z uśmiechem :)
Napiszę to, co napisałem Andreasowi, że taki Kalibabka
sobie dobrze radził i bez fantów. Pozdrawiam.
świetny ciąg ... szerszy
wiersza A.
Fajna ironia, a mnie nigdy samochody nie imponowały,
ani ich marka.
Dobrego dnia życzę.
Super podoba mi się ta wierszowa riposta na wiersz,
bardzo :)
świetna ironia
pozdrawiam
ŚWIETNE!
https://www.youtube.com/watch?v=w7zGsojS_R8
Pogodnego dnia, Goldenie :-)
aspiracje wysokie (uważaj, żebyś nie przebrała i
zamiast kanarka wróbla nie dostała...)