Motylek
Lata po łące zielonej
Motylek kolorowy
Choć życie swe wiedzie beztrosko
Wpadł pomysł mu taki do głowy.
Chciałby swą łąkę opuścić
Jak jego dziad przed laty
Tutaj mu trochę się nudzi
Choć żal jest mamy i taty.
Lecz tu mu się nie podoba
Żadnych na łące wygód
Odleciał więc z łąki motylek
W poszukiwaniu przygód.
Gdy już kawałek odleciał
Napotkał po drodze staw
Nigdy w swym życiu nie widział
Tyle zielonych żab.
Pomyślał sobie po cichu
Turysta nasz całkiem mały
Że zostałby tutaj na stałe
Gdyby go zatrzymały.
Lecz żab już nie było w pobliżu
Pozostał motylek sam
Wskoczyły wszystkie do stawu
Do swoich braci i mam.
Poleciał więc dalej przed siebie
Chcąc swe marzenia dogonić
Przystanął na leśnej polanie
Spragniony chciał się napoić.
Kiedy się napił, to zasnął
Na wilgnym krzaku jagody
Z wielką radością stwierdzając
Jak wielkie są tu wygody.
Wyspał się tak jak nigdy
I tak mu tu było dobrze
I nie narzekał wcale
Że zimno mu na dworze.
Lecz chyba był po prostu
Zmęczony nasz podróżnik
Lecz, co się działo potem
Nie zostawiajmy na później.
Zwiedzając las drzew pełen
Napotkał motylek wiewiórkę
Co kitę miała rudą
I całkiem rudą córkę.
I tyle zwierząt, co tutaj
Nie widział u siebie na polu
Dziki, sarny, jelonki
I nagle zatęsknił do domu.
Do łąki zielonej z kwiatkami
Do krowy, imieniem Łaciata
I w końcu do taty i mamy
Tam chciałby przeżyć swe lata.
Lecz która z tych dróg tak wielu
Do domu go zaprowadzi
Wiewórka mu w tym dopomogła
Dalej już sobie poradził.
Musiał motylek opuścić
Matczyny, wygodny pielesz
Aby zrozumieć to, czego
Być może ty jeszcze nie wiesz.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.