murmurando...
Czerń zasłoniła w oknach światła,
parapet przyjął w gości liście.
Usiadły w rzędzie, gdyż wiatr zaczął
solowe arie jedwabiście
świstać na wątłych przedramionach
dębowej deszczolubnej toni.
Utkanej gęsto w instrumenty,
splecionych jako palce dłoni
na ścięgnach nagich strun z gałęzi.
Będzie je szarpał piórkiem lotnym
w maestrii szeleszczącej barwy,
przy wtórze mimoz złotomiodnych.
Liście zaś zsunie na trawniki
w akordach sennej kołysanki
i będzie nucił murmuranda
tuląc jak ojciec śpiące parki.
A liście zasną w traw źdźbłach sennych
w bezdźwięcznych szeptach niemej głuszy,
wsłuchane jak w klepsydry wnętrzu,
senny pył dźwięki ciszy kruszy.
Komentarze (19)
Twoje opisy są niesamowite.
Przyjemnie jest przed snem wsłuchać się w koncert
natury. Pozdrawiam serdecznie z podobaniem:)
Taka wiatrowa kołysanka miła jest tylko w jednym
przypadku - kiedy się jej słucha z ciepłego domu.
Jedwabiście :)
Pozdrawiam