Myślałam, że Ty mi...
Kiedyś gdy całowałam
Twoje rozgrzane usta...
Nie myślałam, że mi wystarczy:
habit i czarna chusta...
A kiedy bardzo chciałam
uwierzyć w milość oszusta...
Nie wiedziałam, że mi wystarczy:
habit i czarna chusta...
Kiedyś gdy stałam przed Tobą,
Czułam się jak w niebie...
Lecz teraz żyję w chmurach
szczęśliwa, chociaż bez Ciebie...
A gdy mówiłeś, że kochasz,
że nigdy nie będę samą,
myślałam, że to mi wystarczy
dziś stoję za klasztorną bramą...
Kiedyś wierzyłam w miłość:
nową, prawdziwą i bratnią...
Nie wiedziałam, że jest jedyną
tą samą na zawsze, ostatnią...
I wtedy na czyimś ślubie
wierzyłam, że weźmiesz za rękę,
że kiedyś weźmiemy ślub
i włożę białą sukienkę...
Chciałam mieć welon z koronki.
Powiedzieć "TAK" w radości.
Lecz teraz mam welon zakonny
na znak Bożej Miłości...
Wczoraj gdy pomyślałam,
że może być jeszcze inaczej...
Tak bardzo się pomyliłam,
bo nic dla Ciebie nie znaczę...
Chciałam zaznaczyć: Zakonnicą nie jestem... to tylko fikcja literacka... Ale coraz częściej zastanawiam się czy nie wybrać tej własnie drogi...
Komentarze (1)
bardzo mi sie podoba sposob w jaki napisalas ten
wiersz. o milosci do mezczyzny i milosci do Boga.
Chyba ta druga jest najtrwalsza, stala... Czy ma wiele
wspolnego z rzeczywistoscią u Ciebie? pozdrawiam i
3mam kciuki !