Na bocznym torze
Harował człek w życiu jak głupi,
na kilku etatach z hakiem,
na fiskus, na zus, na ojczyznę,
na cienką zupę z ziemniakiem.
Pot spływał po czole, po zadzie,
i choć to rzecz niepojęta,
harował człowiek jak mrówa,
w powszedni dzień jak i święta.
I lata nadzieją dokarmiał,
że kiedyś na nogi już stanie,
że będzie miał tyle i tyle,
i jeszcze coś mu zostanie.
Dziś, gdy szron włosy pobielił,
w portfel człek stary znów zerka,
a tam tylko szara podszewka,
bez choćby jednego papierka.
Za zdrowy by rentą się wspomóc,
za stary by etat załapać,
na bocznym przysiadł więc torze,
by cicho sobie popłakać.
A gdy łza słona już wyschła,
wstał człek i warknął „cholera”!
Wziął się znów do roboty,
bo nadzieja ostatnia umiera.
Komentarze (5)
sama refleksja...lubię to !
Za pięć lat i ja na boczny tor.Bardzo ładny wiersz.
Pozdrawiam serdecznie
Święta prawda. Doskonale to rozumiem, bo sam jestem
emerytem "na bocznym torze".
Ładnie zrymowane.
Pozdrawiam /z bocznego toru/.
faktycznie, dziękuję za podpowiedź, już poprawione,
miłego wieczoru:)
W ostatniej zwrotce chyba uciekło "do" roboty...
Miłego wieczoru i mniej "roboty".. :)