Na łące namiętności
"we are so young our life have just begun but already we are considering escape from this world" HIM
Na łące namiętności stoję...
Włosy rozwiane...
Przez silny wiatr...
Włosy begranicznie czarne jak ta noc...
Oczy wbite w jeden punkt
Do nieba wzniesione...
Na policzkach kryształowe łzy
Odbijają światła gwiazd
Po delikatnej skórze suną
Usta rozchylone jeszcze zwilżone
A oddech jeszcze niespokojny
Dłonie w górę uniesione
Przepasane cienką czerwoną
Wstążeczką krwi...
Tak doskonale w harmonii
Ciało rozgrzane
Czuć na nim jeszcze zapach Jego
Biała suknia faluje
Kobiecymi kształtami
Piersi przebijają przez gładki materiał
I tylko gdzieniegdzie widać
Małe plamki na niej prurpurowe
Bose stopy
Na łące namietności stoją
Upadam na kolana
Ręce nadal wzniesione
Czekam...
W milczeniu
aż się uniosę
Taj jak w dzień rozkoszy
Tak teraz do Ciebie...
...O śmierci!
On mnie zostawił
Ty przygarnąłaś Anielicę zagubioną
Spadł deszcz obmywając
Haniebne rany z ciała słabego
Tymi dłońmi wyrzeźbione
Ostatni wysiłek
Skrzydła rozkładam
Nie tak białe i piękne
Lecz zakrwawione
I lecę
Wzbijam się, szybuję...
Nie mogąc się oglądnąć
Raz ostatni
Na łąkę namiętności
Tylko słyszę
Jak z ręki mi wypada
Nóż zakrwawiony
Nieświadomy sprawca mego zbawienia
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.