Na pustyni II
pod bosymi stopami ziemia spalona
słońcem jakiego dotąd nie było
ostatnie źdźbło trawy obrócone w pył
już nie ma pachnącej latem łąki
choć jeszcze wczoraj była zielona
wyschnięte skonało życia źródełko
spragniony ptak wodę kiedyś tam pił
nade mną niebo prawie przejrzyste
a tuż pode mną niezmierzalna głębia
studni do piekła z ludzkiej zawiści
i najgorszych obrazów z grzechów
szatan się dławi teraz ze śmiechu
jak zawsze bogatemu dzieci kołysze
gangrena świat dzisiaj okrutnie toczy
pęka serce z bólu jak u starego gołębia
palcem na chmurze jeszcze list napiszę
nowe myśli złapię w czerwonym słońcu
o tym co może się jutro wreszcie ziści
albo nadejdzie nareszcie dobrym snem
obojętności obawiam się bardziej od
suszy
oaza wolności gdzieś daleko wciąż czeka
za chwilę karawana w dalszą drogę
wyruszy
i ja razem z nią pójdę na samym końcu
może spotkam choć jednego
***
Człowieka
Komentarze (17)
Bardzo ponury obraz:( Oby się nie ziścił, choć
katastrofa ekologiczna na Odrze nie wróży dobrze.
Pozdrawiam:)
Czytałam z przyjemnością i podobaniem - przekazie
wiersz. Pozdrawiam cieplutko, ślę moc serdeczności:)