nadzieja
Przybądź nadziejo,
tak tęskno czekana,
niewinna lecz złudna,
zacznij karmic mnie swą treścią,
pozwol odejść rozsądkowi ,bym mógł choć na
chwilę uwierzyć , że można.
Napcham się złudzeniami ,że kazdy jej krok
naprzód ,był krokiem w moja stronę.
Każde jej tchnie skróceniem drogi do
wspólnego szczęścia.
A wszystko to tak pozorne tak przelotne,
dłońmi obłędu podane.
Matka nadzieja kocha każde swoje
dziecie...Lecz czemu kłamie...
Umysł mi mąci i sprawia że staje się kimś
innym: lwem solonów ,orłem pola
bitew.Wszystko ponad siłe.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.