Nadziejo...
Kocham Cię i nie wiem co zrobię jeśli to się rozsypie. Błagam cię Boże spraw cud...
Wstałam ,sen zniszczył wszystko.
Byłeś tak blisko ,a jednak skrzywdziłeś
mnie, w tym śnie. Nie potrafię żyć w
niepewności ,gdy wiara się zapada. Gdy Bóg
bez szczęścia mi życie składa.
Kochać i cierpieć to dla mnie wybrana
zasada. Dlaczego? Bo nie umiem żyć ,bez
niego. Bo zawładnął moją duszą...
Tyle lat modlitwy , proźby, błgań. Ja
nie chcę, nie umiem już cierpieć.
Boże podaj mi ręke choć raz pomóż mi wstać
i daj szczęście.
Leżę i płaczę, nigdy sobie nie wybaczę jak
cokolwiek stracę. Jeden gest choćby jeden
szept z Twoich ust...
Tak mocno kocham oddaję całą siebie i
szlocham bo dzieli nas daleka droga.
Błagam bo życie bez Ciebie jest niczym , bo
nie potrafie z nikim już tak żyć.
Ostateczna decyzja nadchodzi znów, będe
cierpieć czy ucieszę się i zniknie ból?
Bóg da mi jedną z życiowych ról. Jaką?
Ty jesteś moją nadzieją więc składam ręce i
modlę się bo modlitwa o tą miłośc jest
silniejsza niż świat. Jej siła zniszczy
zło... Tak mocno Cię kocham. Boże spraw aby
szczęście zawitało w moim sercu.
Błagam...
Nic tylko Ty o nic więcej nie błagam BOGA. Panie wysłuchaj mnie... Zwłaszcza w ten dzień kiedy życie umiera i samotnośc doskwiera , ale rodzi się miłość.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.