Nag(ł)ością
Chwila
Błysnęła nagłością poranka
Niespodziewanie zawrzała
Półubiór był czymś niestosownym
Oddech smakuje przy ciszy konfekcji
Światło tak nikłe gdy niknę w uciesze
Percepcja warg przebłysku uśmiechu
Obojga nacji
Płeć pierwsze skrzypce gra w akcie
rozkoszy
Im mniej cię widzę
Tym czuję wnikliwiej
Gorąc starania wypełnia mnie całą
Bezgłos zachować zamknąwszy na kłódkę
Nie!
Rozkazie spocznij
Głos zawrzał jakoby lokomotywa
Nie raz
nie dwa
Na wieki
Zaciśnięci w uniesieniu poranka
Ach, Rzemieślniku Zmysłów!
Pot czoła lśni w blasku świtu
Fontanna bonanzy zrasza twe ego
Znów cię ujrzałam jak pierwszy raz w
życiu
Codzienne poznanie
Chwila poranka
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.