Narodziny
Zagęściło się lato
dojrzałymi trawami
głośnym szumem młodnika
i ptasimi ariami
słońcem jak bochen chleba
gorącym i parzącym
podwieszonym podniebnie
w jasnozłotej poświacie
wyciągam po nie ręce
po kulę czarodzieja
i złoto po nich kapie
marzenia sen nadzieja
jest jeszcze coś co drzemie
gdy krew tętni z mocą
póki żywię się tlenem
i światłem karmię oczy
w pełni lata przychodzi
z pęczniejącym zbóż kłosem
choć już dawno niemłodzi
za bary brać się z losem
połykam moje lato
materię na fundament
a co my w zamian za to
latem rodzą się domy.
Komentarze (24)
Przepięknie, Marce!
Pozdrawiam serdecznie :-)
Ale piękny wiersz :)
Z przyjemnością czytałam i jeszcze wrócę :)
Pozdrawiam serdecznie.
Cudna poezja. Pozdrawiam :)
Narodziło się lato a wraz z nim ten piękny wiersz :)
pozdrawiam cieplutko z uznaniem :)
Marcepani za pan brat ze słońcem, życzę sobie tego
samego
Dobry, bardzo ładny wiersz, sporo ciekawych fraz,
choćby ta - "zagęściło się lato", albo słońce
"podwieszone podniebnie, w jasnozłotej poświacie".
Co prawda wolę mniej dokładne rymy, niż trawami -
ariami, ale całość dobrze się czyta i z pewnością jest
to dobry wiersz, z przyrodą i nie tylko w tle, z
nadzieją na coś, co życiu tak naprawdę często nadaje
sens.
Pozdrawiam serdecznie, Marce :)
rzadko komentuję, ale tu - muszę. Chylę głowę z pokorą
i nadzieją, że mi się też kiedyś uda napisać taki
wiersz. Cudo, po prostu! Przełykam kolejne wersy i
chcę więcej, więcej.
Narodził się znakomity wiersz.
Z wielkim podobaniem.
Pozdrawiam serdecznie, Marce :-)
... lubię gdy piszesz takie dobre wiersze ;)