Niebo...Ziemia
Srebrnym skrzydłem okrył
mnie
mój Anioł
Ustąpił
chłód miejskiej nocy
Zniknęła
szarość miejskich snów
Zstąpiły zewsząd białe dusze
Sztuczne usmiechy
na martwych twarzach
Żadnej ekspresji
w zwiewnych ruchach
Tak mało ludzkości
w tych ludzkich duszach
Mały Dawidek(zmarły syn sąsiadki)
siedział na piasku...
bawił sie grabkami
To nie on!nie on!
krzyczałam
Powinien biegać
bić i niszczyć zabawki
Zabierz mnie stąd!
To nie jest NIEBO!
Smutne oczy
mjego Anoła
widziałam poprzez mgłę
Lecz zabrał mnie spowrotem
do
autentycznych uczuć
krzyku
wrzawy
ulicznych świateł
żywych ludzi o duszach zamkniętych
w materialnych ciałach
Tak było dobrze...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.