Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Niedziela


Z bielmem na oku i z czarnym kosturem,
Zgięta, zmarszczona, odziana w łachmany,
Z sakwą na boku, przepasana sznurem,
Powłócząc nogą, weszła między pany.

Ci rumor wszczęli, ustępując drogi,
Co zmienił w harmider ranek niedzielny,
Lecz ona szła pewnie, nie czując trwogi,
Minąwszy dziedziniec, na plac kościelny.

Nie bacząc, że tłum spoziera z pogardą,
Tudzież ze strachem, stanęła wśród mieszczan,
I krąg utworzył się na dziesięć jardów,
Nad którym kruki zawisły złowieszczo.

Uderzyła kostur jak sztandar, o bruk,
I gdy puściła go, sam w pionie ustał,
A w powietrze wzbił się przeraźliwy huk,
I na raz cisza zaszyła im usta.

Gdy zdjęła łachman, by skłonić się wiośnie,
Ziół wieniec przyzdabiał lnianą koszulę,
I z czarnej sakwy dobyła ostrożnie,
Starczymi dłońmi kryształową kulę.

I wznosząc ręce, spojrzała w niebiosa,
Zamknęła oczy, splunęła trzy razy,
I gdy wyrzekła coś przedziwnym głosem,
W kuli zaczęły się jawić obrazy.

Wtem gęsty się wylał, na ciżbę całą,
Strach, jaki ogarnia w przededniu bitwy,
A ona słowo po słowie szeptała,
Powoli, na podobieństwo modlitwy.

Trzy pełne zdrowaśki wszystko się działo,
Nim kula jej lśnić przestała nad głową,
Ze łzami w oczach ją ucałowała,
A co widziała, zamieniła w słowa.

Przybywam do was skąd dęby i jodły,
W imieniu Słońca przemówić i Ziemi,
Bo sny i widzenia mnie tu przywiodły,
Więc by wysłuchać, pozostańcie niemi.

Wiedzcie po pierwsze, że prawda jest w ciszy,
Choć nawet by was co inne mamiło,
A co w sercach macie, Stwórcy najmilsze,
I nie ma wartości wiekszej nad miłość.

Siebie więc wpierwej kochajcie najbardziej,
I wiedzcie, że strach jest tylko w umyśle,
Że śmierć ze snu budzi i do snu  kładzie,
I zawsze pójdziecie tam, skąd przyszliście.

Czasami w strój mędrca, skryty człek tępy,
Więc zważcie na dom swój, wy, co gościnni,
Bo wpierwej się świat rozerwie na strzępy,
Niż żywot się pojmie rozumem innym.

Niech kto z wami jest, w was znajdzie oparcie,
I miejcie też czas by kochać swą dziatwę,
I bądźcie wdzięczni, za wszystko co macie,
Gdy czasy obfite i gdy niełatwe.

Braćmi jesteście i siostrami swemi,
I ważne, by jeden drugiem się zajął,
Bo moc przeogromna w jedności drzemie,
Większa niż księdze, czy króle wam dają.

Zaś stroje, pachnidła z wdziękami swemi,
Czy złoto, co was oślepia do końca,
Były i będą należeć do Ziemi,
A kruszec tylko odbija blask Słońca.

I Matce Ziemi, za wszystkie owoce,
Które wam rodzi, co dzień tworząc czary,
Przez to, że wciąż się miłuje ze Słońcem,
Za ich nieskończone dziękujcie dary.

I wszyscyśmy równi, czy wieśniak, czy król,
Czy dąb ogromny, czy mech bez korzenia,
Czy to ryba, czy ptak, czy zwierzyna z pól,
Wszystko jest z ziarna jednego stworzenia...

Nagle zamilkła, jakby kto ją zrugał,
Choć wciąż stali niemi, bez zrozumienia,
Czuła, że tu zakończyła posługę,
Na którą przywiodło ją przeznaczenie.

Choć żal jej spozierać na serc więzienie,
Gdzie bram bacznie strzeże strach i zabobon,
To w głębi siebie poczuła spełnienie,
Bo dla niej ta służba była nagrodą.

Lecz krótką ciszę, przerwała dzwonnica,
Budząc rozmowy i wrzawę przy bramie,
I z tłumu ktoś krzyknął: to czarownica,
A wraz ze słowem poszybował kamień.

I chociaż niewielki, to zranił ją w dłoń,
A drugi, chybiony, poleciał na bruk,
Zaś trzeci, pokaźny, dosięgnął już skroń,
Krwią splamił koszulę i zwalił ją z nóg.

Podbiegli ci, co najbardziej się bali,
A wrzącej w nich juchy nie studził żaden,
Rozbili kulę i kostur złamali,
I każdy opluć ją chciał swoim jadem.

Tłum dziki zażądał, żeby ją spalić,
Choć tak naprawdę, nie wiedzieli kogo,
I ciało tylko na stos zatargali,
Bo wolny jej duch już wzbił się wysoko.

Działali w szaleństwie swym i pośpiechu,
By w murach kościelnych zasiąść już z Bogiem,
A tą, co jak wąż namawia do grzechu,
Spotkała kara i pochłonął ogień.

Lecz wzrosła dusza, nim poszła w nieznane,
Gdy mała dziewczynka - nadzieja świata,
Podeszła w miejsce, gdzie bruk krwią zbrukany,
I patrząc w górę położyła kwiatek.








Dodano: 2023-04-11 11:15:15
Ten wiersz przeczytano 814 razy
Oddanych głosów: 7
Rodzaj Rymowany Klimat Dramatyczny Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (8)

Kazimierz Surzyn Kazimierz Surzyn

Interesująca, wymowna historia do refleksji oraz
powrotów, pozdrawiam ciepło.

SETH888 SETH888

Dwa słowa...magiczny utwór

Sotek Sotek

Wciągający, rozbudzający wyobraźnię przekaz.
Pozdrawiam
Marek

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Za Malliną.
I tylko dodam, że niezwykła i piękna puenta...

Pozdrawiam.

malinna malinna

Świetny Wiersz! :)

Z Bogiem na sztandarach
i kamieniem

w sercach

zgodnie minęła święta niedziela...

Twoje oczy Twoje oczy

W dzisiejszych czasach pewnie też niejeden stos by
zapłonął gdyby...

Pozdrawiam:)*

anna anna

ciekawa historia.
Dziś pewnie większość by nawet nie zareagowała, bo
tylu dziwaków wokół.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »