nie(S)trawność
na imię mam karp i nie mam głosu Radosław Wiśniewski - AHIMSA
nie ucieknę przed życiem - za bardzo
wyrosłem nad
ziemię i teraz jestem ciągle nie na
miejscu.
żółknę każdej jesieni, a zimą
przymarzam
do rynien, parapetów. soplę się,
wydłużam.
coś wciąż ciągnie mnie na dół, spadkowo i
zlotnie.
bywam tam regularnie. z dna dobrze widać
dzień
- w jego świetle jesteśmy podobni.
przypadek
przypadkowi nierówny, dlatego możemy
milczeć o sobie ciepło nawzajem, a potem
zaparkować nasze ciała porzucone
w mieście, u zbiegu ulic, gdzie nie zje nas
łąka,
która ma setki oczu, zęby trawne,
skrzydła.
pasie się nami pośpiech i bezbarwność.
jestem prochem w który się nie obrócisz.
Komentarze (21)
prochem być ,niech łąka pochłonie,lepsze to od
gnicia w betonie ,pozdrawiam
Ja tylko dziękuję za świetny wiersz, nie potrafię
skomentować, ale nastrój mi się wydłużył.
Czytam i myślę, co trzeba, by pisać tak wyśmienite
wiersze...
W pośpiechu doznaję jak Ty niestrwaności a mój net
leniwy się robi . Zaczytałam się a życie czeka .
Pozdrawiam
Przeczytałam z dużym zainteresowaniem majstersztyk!
pozdrawiam
Tak się zaczytałem ,że o mały włos przegapił bym
pointę - "jestem prochem". Ja sam jadę na prochach i
nieraz strzelę karpia z przypadkiem,choć zasady ahinsy
nie przestrzegam, trupożerca nałogowiec i faktycznie;
ta nieznośna zieloność traw. Nie trawię!