Okno (Villanella)
* * *
Podwórze tak tu małe, tak ciasne, że
moje.
Okno przeciwko oknu uchyla firanki,
ręka starej kobiety, troszczącej się o mnie
schodzi ze mną po schodach, gdzie ten rudy
chłopiec,
co chorował na Downa - szczur w potrzask
schwytany,
oddaje mi po latach to, co było moje.
Nieuleczalne piękno... zatrzymuję oddech,
jak wtedy, gdy ze śmiechem - tknięty
kamieniami,
zdejmując rękę z czoła wyciągał ją do mnie.
Uciekałem od tego obrazu spod powiek,
a on czekał z krwią w dłoni, z uśmiechem na
twarzy,
jedną chwilą skazując całe życie moje.
Patrzyliśmy na siebie. Na zewnątrz, w
wieczorze
śnieg zamykał latarnie, zmieniały się
trawy,
z czasem deszcze i wiatry skłóciły się o
mnie,
bym już wracał po schodach, znów wyższych o
stopień,
do wspomnień, tych sprzed chwili, tych
zaraz nad ranem,
na podwórze tak małe i ciasne, bo moje,
w ręce starej kobiety troszczącej się o
mnie.
* * *
http://tinyurl.com/n8cr3sr
Komentarze (23)
Piękny wiersz. Przypuszczam, że przedstawisz go
konkursu.
Pozdrawiam. (+)
czasem ciężko spotkać się z przeszłością i umieć
spojrzeć jej w oczy.
Wspaniały wiersz,dziękuję u mnie za miłe
słowa,pozdrawiam
Wspaniały wiersz, aż zatkało mnie.
Pozdrawiam
przeczytałam ze wzuszeniem przez łzę ....przepiękny
...
pozdrawiam:-)))))))
Poruszajacy do glebi.
Piekna villanella:)
Wzruszający wiersz - piękny.
Gdzie ja takie coś napiszę. Ładnie. Miłego dnia