W okolicach słabości
Przybyły do mnie demony pewnej nocy.
Ze zdradzieckim uśmiechem
wyszeptały, że potrzebują pomocy.
Ich słowa były cichym echem
kawałków duszy, cząstek mojej słabości.
Śmiały się wraz z wypowiedzianą prośbą,
czuły ciemność w dzikiej zapalczywości.
Podałem im rękę, którą złapały groźbą
nienasyconej otchłani, namawiały do
zaprzeczenia
czystości władającej ideami własnej
prawości.
Pozbądź się wyższych celów i spokojnego
dążenia
do ich ziszczenia - powtarzały w ukrytej
złości
- pobaw się z nami odwiecznymi
kłamstwami,
zagramy wspólnie w grę egoistycznego
odnowienia.
Zobaczysz, spełnienie przyjemności
darami,
twoje w brew siebie działania, to nasze
zadowolenia.
Niechętnie słuchałem, lecz im dłużej
prawiły,
tym bardziej czułem, że powoli brakuje mi
siły.
A demony rozłożyły swoje rogi,
w każdej pokusie czyn błogi.
Zamiast przeciwdziałać, to ponownie
pomogłem
oswoić się im z miejscem odwiedzin.
Teraz wiem, że nie wszystkie wygonie,
jakkolwiek byłyby czyste moje dłonie.
Kolejne przeciwności naokoło i w sobie.
Cóż, trzeba dalej iść z wszystkim na
głowie...
(ściskają raz mocniej, raz słabiej,
a Ty wietrze determinacji wiej)
Komentarze (1)
pozdrawiam za dnia :))