okrąg
nadziejo ty ręko ironii która nieustannie wkładasz nas do ust jej nadziejo
jeszcze chlupie w butach
tylko kurtka już rozpruta
płuca unoszą delikatnie
w swobodnych powiewach
bez siarki i trotylu
niedługo zakwitniesz
staniesz się mniejszy
i duszno intymny
przylgniesz do mnie
i dotąd będziesz czuwał
aż nie odwrócę oczu
od twych opadłych liści
znów wchłonę całą twoją zieleń
wszystkie banalne zachody
rozbawione wschody
i kilka wdechów wiatru
bo przecież ptaki przylatują na wiosnę
tylko po to
by odlecieć na zimę
Komentarze (4)
rewelacyjna gra metafor...twój wiersz pobudza
wyobraźnie.zdecydowany+ i zapraszam do siebie
mhm... chyba się nie rozumiemy... podmiot liryczny
przeżywa transcendentalną miłość z przyrodą, a jeśli
już chce tu ktoś widzieć miłość cielesną to raczej
wykorzystać póki czas, bo potem i tak przeminie -
zasada przyczyny i skutku. :)
pozdrawiam
Ptaki jeszcze przylatują po to, by się tu kochać z
ochotę. Jemu natomiast załóż listek figowy. Wówczas od
tragedii nie będziesz musiała odwracać głowy
Wiersz bardzo refleksyjny. Świetnie operujesz
metaforami i napewno Twój wiersz jest godny uwagi ;)
Pisz dalej... Pięknie...