OpowiadaniaBalonikowegoKróliczka...
"Opowiadania Balonikowego Króliczka-Wiadro
z dziurawym spodem".
09.03.2017r. czwartek 12:19:00
W Autlandii czas jak zwykle mijał
spokojnie, tłumy się zebrały, by okolicach
zamku słuchać jak ich podróżnik siedzący na
swej ławeczce będzie snuć kolejne
opowieści. Posłuchajcie także i wy.
Witajcie moi kochani, posłuchajcie
dzisiejszej opowieści o mojej przygodzie.
Raz wpadłem do wiadra, takiego dużego, ale
z dziurawym spodem, więc moja jedna noga
ugrzęzła w grząskim podłożu. Próbowałem się
wydrapać stamtąd, gdy nagle wiadro zrobiło
się studnią przygód i już musiałem się
poddać i na kolejną, wówczas nie planowaną
podróż wybrać.
Znalazłem się w księżycowym lesie,
spotkałem jeża, który czuł się samotnie na
mój widok przyczołgał się i delikatnie
zaczepił mnie swymi kolcami. Myślałem, że
chce się tylko bawić, a on do mnie
powiedział, że czekał, aż kiedyś, jakiegoś
dnia do niego przybędę i w wielką podróż go
zabiorę. Cóż szkoda mi było Antka, tak miał
na imię i poszliśmy razem ścieżką przez
las. Przedzieraliśmy się przez kolczaste
rośliny i stworzony przez nich płot. Mnie
na szczęście chronił płaszcz, który miałem
na sobie, gdy wpadałem do wiadra, a jeżowi
kolce nie były straszne. Dziwiło mnie
dlaczego jeż był w lesie, ale po drodze
opowiadał mi, że wędruje już tak samotnie
całe lato. Minęła noc i o poranku
dotarliśmy na polanę, gdzie na srebrzysto
szarej trawie zebrały się różne zwierzęta,
które właśnie obradowały. Myśmy się do nich
zbliżyli, oni nas postrzegli, pierwszy
zauważył nas pewien suseł, jak się okazało
senny poseł i leśny minister ciszy. Wszyscy
nam, a zwłaszcza jeżowi bacznie się
przyglądały. Po chwili wszyscy się
przywitaliśmy i nawet obojętne leniwce
podniosły swe głowy i zaciekawieniem
słuchały kolczastego Antka. Spotkanie
mijało przyjaźnie , a najbardziej ubawiony
spotkaniem był jeżozwierz. Obaj zrobili
sobie selfi. Obrady przerwano, gdyż w
regulaminie na niespodziewane zajścia taką
procedurę miano. Zaczęła się przed
południowa biesiada.
Zabawy i tańce się niebawem pojawiły, a
jeża zwierzęta do swego grona przyjęły, a
jeżozwierz mianował go przez aklamację swym
zastępcą. Jeż już nie czuł się samotnie i
ja mogłem być spokojny, że zostawiwszy go
wśród nowych przyjaciół on się tam
odnajdzie. Jeleń i wilk dwaj sąsiedzi
jeżowi pokazali puste mieszkanie, w którym
kiedyś mieszkał pustelnik. Jeżowi się ono
bardzo spodobało i już wieczorem się do
niego wprowadził. Każdy przyniósł mu na
parapetówkę jakieś podarki, pojawiły się a
nawet jakieś garnki. Jeżozwierz często
odwiedza jeża nawet sam mu się zwierza, że
nudno mu było bo sam musiał się kuć i
drapać, a tak w swym salonie pielęgnacji
zatrudnił jeża i ma kompana.
Zając lubił jeża, bo jeżozwierz zawsze w
czasie golenia go podrapał, a jeż
łagodniejsze ma kolce. Niespodzianką dla
mnie było, gdy się okazało, że owym
pustelnikiem, który mieszkał w chatce przed
jeżem był kolcobrzuch. Jednak w lesie nic
po tej małej rybce, właśnie mieszkała sobie
w wiadrze, które, gdy zmarła z smutku
podziurawiło się. Było to te wiadro, do
którego wpadłem. Poskładałem fakty i
doszedłem wniosku, że moja przygoda musiała
się tak zacząć, musiałem nijako owemu
jeżowi pomóc, bo może nie miałby odwagi
zbratać się z tak wielkim tłumem zwierząt.
Antek wiedzie szczęśliwe życie, ponoć
zakochał się z wzajemnością w jakieś
kobiecie i powiększają teraz chatkę. Bóbr
im w budowie pomaga, dzięcioł gwoździe
stuka. Małe zające figlują i uwielbiają,
gdy jeża kolce je kują. Szkoda mi było
opuszczać tę zabawną krainę, ale zabawiwszy
tam dwa dni, poznałem wszystkich
mieszkańców lasu i wiele od nich historii
musiałem wracać. W czasie, gdy wróciłem
wiadro naprawiłem i w wodach Autlandii
kolcobrzucha złowiłem i do wiara włożyłem.
Spotkałem jeżycę Helenkę i opowiedziałem
jej o jeżu w lesie, ona powiedziała, że
wie, który to las i, że wiadro z rybką
zaniesie. Dostałem list, przyniósł mi
srebrzysty gołąb, że jeż na widok pięknej
Helenki bardzo się ucieszył i odkochał się
w przedstawicielce obcego gatunku i
poślubił Helenkę. Kolcobrzuch był im
świadkiem na ślubie, a poprzednia jego luba
długo się nie smuciła, bo dr Puli też w
tych okolicach się pojawił i jej wielką
radość sprawił. Ponoć zabrał ją na swój
pokład i teraz ponoć zupę drewnianą
warzechą w kuchni miesza i czasem na
długich, małpich ogonach się wiesza. Nie
wiem właściwie jaki to był zwierz, bo to
jakiś nie znany mi gatunek małego futrzaka.
Na tym moje kochane dzieci, te małe i te
już duże opowieść zakończę, bo jak nowy
wątek zacznę to chyba nigdy nie skończę.
Dziękuję za waszą obecność i zapraszam ponownie.
Komentarze (12)
Ładna bajka...
Miłego dzionka Amorku:)
ekstra bajeczka hej
Ładna bajka.Pozdrawiam:)
Bajki są miłe, dają radość. Pozdrawiam Amorku:)
bajecznie :)
Pozdrawiam:)
Super Amorku
Pozdrawiam:-)
OK kolejny jest...
+ Pozdrawiam
Zaciekawiasz, pozdrawiam z plusem.
Z przyjemnością przeczytałam :) moc pozdrowień
Jak zawsze AMORKU ... obyś nigdy nie kończył ciekawych
opowieści ..
pozdrawiam Waldi ..
ładnie:))Pozdrawiam AMORKU:)))
milusio :)