Ostatnia droga
Kiedy słońce tonie w nicości mroku,
kiedy mój los zbacza z prostego kroku,
w otchłań pustą przed siebie biegnę,
uciekam przed czymś przed czym i tak nie
ucieknę...
Księżyc rozświetla przedemną drogę,
chcę nią biec ale nie mogę,
moje drzewo nienawiści gałęźmi mnie
dusi,
ściska me ciało,nie pozwala się ruszyć
W bólu i krzyku moja dusza płonie,
chcę biec za światłem,ale już go nie
dogonię...
Jasnośc gaśnie,zostaję sama wśród nocy,
chcę szukać wsparcia,chcę szukać
pomocy...
Przed Matką Nocą z grzechów się
spowiadam,
coś ciągnie mnie w dół,wciąż na twarz
upadam.
Nie mam nadzieji na jakąś zmianę,
będe potępiona,już tu zostanę,
czuję krew spływającą po mym ciele,
żałuję jak żyję,ale juz tego nie zmienie...
Komentarze (1)
Żmija. Nie poddawaj się.