Ostatnia wycieczka
Znów jestem w górach. Pełen siły.
Wciąż idę (a nie się gramolę).
Czoło mi chłodzi powiew miły,
Gdy patrzę na widoki w dole.
Gdzieś obok słyszę szmer strumyka,
Gdzieś śnieg lipcowe trawy liże...
Idę lecz klamer nie dotykam:
Lekko, radośnie i wciąż wyżej.
Aż w końcu niebo się otworzy,
Zaprosi by weń wejść upłazem.
Pan da mi rękę. Powiem "Boże!"
Pójdziemy ponad szczyty. Razem.
autor
jastrz
Dodano: 2021-07-07 00:00:47
Ten wiersz przeczytano 947 razy
Oddanych głosów: 21
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (20)
Tego Tobie i sobie życzę, ale mocno wątpię. Napisane
bardzo fajnie i tak niebiańsko:). Pozdrawiam
żeby tak właśnie było...:)
pozdrawiam :)
lekka wizja umierania...
Ładnie, z wiarą i szmerem strumyka w tle. Pozdrawiam.
Obiecał że tak będzie. Bóg.
Non omnis moriar".
Piękny wiersz.