Ostro i zdecydowanie!
Dla wszystkich śledzących nasze przygody!
No jasne, misja. Powiem wam, że już się
nudziłam przez ten czas. - Muszę się
pochwalić, że dzisiejszą historię opowiem
ja, Oktawia Sarevok, ponieważ Tomek jest na
naradzie z generałem Angolskich sił
zbrojnych etc. Zostawił nam tą wredną, ale
czasami pomocną jaguarzycę Łapę. Wiem, że
pewnie macie do mnie żal że cały czas ta
Oktawia opowiada, ale wierzcie mi Magda nie
ma za grosz talentu do opowiadania tego
typu historii. Przechodząc do meritum
sprawy.
Ja,Magda i jaguarzyca Łapa dostaliśmy
zadanie ratunkowe w Luandzie w Angoli.
Opowiem wam co nieco o tym mieście, bo szef
nalegał bym to zrobiła, czasami jest z
niego wyjątkowy zrzęda.
Luanda – stolica i największe miasto
Angoli, położone w północno-zachodniej
części kraju nad Oceanem Atlantyckim. W
2008 roku była uznana za najdroższe miasto
świata. Luanda została założona przez
portugalskiego żeglarza Paulo Diasa de
Novais w 1573 pod nazwą São Paulo de
Loanda.
Tak, a więc na stadionie w Luandzie gdzie
odbywały się mistrzostwa świata młodzików w
lekkoatletyce zapanował chaos. Wszyscy
kibice i zawodnicy, mimo tej tandetnej
ochrony, została zatrzymana na stadionie
jako zakładnicy przez talibów uzbrojonych
po zęby.
Tym razem był to nie tylko wesoły oddział
Zenobiusza Taliba ale także oddział
separatystów z tutejszych slumsów.
Masakra.
Magda poprawiając swój blond koński ogon
wystający z pod czapki z daszkiem z
wdziękiem syreny przeskoczyła przez
ogrodzenie, nawet nie dopracowała ze mną
planu, małpa jedna.
Skoro tak ja też poprawiłam swój koński
ogon wystający z pod takiej samej czapki,
tylko chciałam uprzedzić, że moje włosy są
teraz brązowe, a nie rude, walnęłam sobie
farbę z ondulacją, a co. Powiem wam, że sam
Tomek Sarevok się zajął farbowaniem, a
jakie boskie paznokcie robi, szał!
Ostro i zdecydowanie przeskoczyliśmy nad
ogrodzeniem, natomiast Łapa cwaniara,
przelazła pod ogrodzeniem, ona to wszędzie
znajdzie jakąś dziurę.
Słuchajcie, bo normalnie nie uwierzycie,
nikt nas nie zauważył. Ochrona została
zmuszona oddać broń, a całości pilnowało
dwóch młodych typków z nożami i jeden na
środku stadionu obładowany plastikiem.
W loży dla vip-ów siedział sam dowódca
talibów, a mianowicie Słynny Zenobiusz.
Kilku separatystów z nożami, to jeszcze
dzieci, czyżby stary talib rekrutacje w
podstawówce przeprowadzał? Zakradłam się od
tyłu do gostka z plastikiem z ukrywając się
w cieniu zaporzyczyłam sobie zapalnik,
który zniszczyłam łamiąc na pół. Magda
tymczasem rozbroiła dzieciarnie z noży
stosując sztuczkę z wielkim magnesem w
pasku spodni.
Zenobiusz nadal siedział w loży i nic nie
zauważył, że wszyscy wychodzą z obiektu.
Nagle od strony północy nadleciał
helikopter i zawisł nad lożą, w sekundę
jakaś postać zeskoczyła na linie z
krzykiem.
- Zenobiuszu, a kuku! - tak to był nasz
szef Tomek Sarevok w kapeluszu i z maczetą.
Na serio, jak on bosko wygląda w tym
kapeluszu, normalnie Indiana Jons może mu
buty czyścić.
Stary talib zerwał się do ucieczki szybem
wentylacyjnym, i zastawiają się jakimś
innym arabem z berettą, któremu spluwa
wypadła z dłoni kiedy zęby Łapy, która się
wpięła po rusztowaniu, zatopiły się wiadomo
gdzie, muszę dodać, że talib pożegnał się z
męskością.
Wróciliśmy po akcji do Maroka, gdzie w
Agadirze mieści się nasza agencja ludzi do
zadań specjalnych. Całą drogę byłam
przytulona do szefa, niestety ta blond
małpa też, no i ta wredna jaguarzyca też.
Nie rozumiem jej najadła się męskich
organów i jeszcze się pcha do szefa, też ma
tupet.
Nagle świat się zmienił, byłem w Tesco i
stałem przy półce z wielkim globusem, gdy
ktoś mnie szarpnął i kazał wychodzić. Był
to wujek Stefan z uśmiechem od ucha do
ucha.
- Opowiesz mi w samochodzie... - wiedział,
że miałem wizję przygody.
W granatowym samochodzie marki OPEL
astra, na tylnym siedzeniu siedziała dumnie
Teqilla merdając ogonem na mój widok.
Wujek Stefan był pod wrażeniem opowieści
i kazał mi jak najszybciej ją opublikować w
internecie, nawet nie pozwolił zjeść
obiadu, twierdził, że na taką akcję moi
czytelnicy nie mogą czekać, bal się też, że
zapomnę całej historii, tak jak zapomniałem
notesu.
Trudno się mówi, żyje się dalej.
Oktawia, Magda, Tomek i jaguarzyca Łapa
spółka S.O.S.
Nigdy nie rezygnuj z marzeń, bo to, że coś
nie dzieję się teraz wcale nie oznacza, że
już nie nastąpi.
Wyobraźnia to prawdziwy dar, wystarczy jej
zaufać, a pozbędziesz się z życia mar.
Do następnej przygody hej
All rights to the stories are reserved
Pozdrawiam serdecznie Tomek
Dziękuję za wszystkie głosy, opinie, rady i uwagi. To wy jesteście wielcy, pamiętajcie. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.
Komentarze (29)
Wizja przygody to jest frajda dopiero.Pozdrawiam
Sarevok.
Twoja sława sięga coraz dalej.
pozdrawiam Tomku :):)
dziś oprócz wciągającej przygody dałeś sporą dawkę
humoru. Super!
"Wyobraźnia to prawdziwy dar, wystarczy jej zaufać"...
a tej Ci, jak widać, nie brakuje. Pozdrawiam, Tomku :)
B.G.
Masz lekkie pióro i mnóstwo ciekawych pomysłów :-)
Mnie, jako urodzonemu prozaikowi, bardzo się podoba
:-) Oczywiście tekst wymaga wielu poprawek, ale może
to teraz bez znaczenia.
Pozdrawiam serdecznie :-)
Spółka z.o.o znów w pracy, Wilmowski mi faux pas
wybaczy.
Trzymaj się Tomku, miała być książka, nie widzę?
Daleś czadu. I dobrze. Czyta się. 7 motyl puszczam z
ładunkiem krzyżykowym. Wiem, że pokojowy, nie
wybuchnie.
Ciekawie i już :)
Pozdrawiam.
Z przyjemnoscia czytalam.
Pozdrawiam:)
...ciekawie u ciebie:))
Zaproszenie przyjęłam, teleportacja i zmiany
perspektyw godne zanurzenia :) Tekst do dopracowania,
ale co tam ;)
Tekst do ujarzmienia. Interpunkcja, stylistyka
momentami kuleje.
Wariactwo, które lubię, które mnie kręci.
Bardzo fajna przygoda. Pozdrawiam ☺️
czytam i podziwiam...pozdrawiam