Perypetie małżeńskie II
Do sąsiadki mówi żona:
jestem niezadowolona,
coś się z mężem porobiło,
dawniej dobrze z nim się żyło,
jak skowronek rano śpiewał,
teraz tylko by wciąż ziewał,
na tapczanie polegiwał,
lub w fotelu za dnia cywał.
Gdym za męża jego brała,
to energia w nim kipiała,
wtedy wszystko mu się chciało,
nocy też mu było mało,
lecz już jakieś lata temu,
zgnuśniał, a ja nie wiem czemu,
może zbyt mu dogadzałam,
tłuste kąski podsuwałam,
a gdy utył i pokraśniał,
to mu humor całkiem skwaśniał
i jak wieprzek utuczony,
leży niezadowolony…
Komentarze (19)
Kolejna, ciekawa, wesoła historia, pozdrawiam :)
*dogadzać
Trzeba było dogadać czym innym :) :)
Pozdrawiam :*)
:))))))))))))))) Trzeba przemyśleć, do takiej sytuacji
nie dopuścić;)
Pozdrawiam z uśmiechem:)))
Ubawil sie agarom setnie, poprawiasz humor,
serdecznosci
Za bardzo miał dogadzane...Pozdrawiam...
Z uśmiechem pozdrawiam :)
Faktycznie prawdziwe perypetie z mężem. Podoba mi się.
ha ha... dobre:)
... hihihi... nie dogodzisz ... super... Pozdrawiam :)
jak widać, nawet z dogadzaniem można przesadzić. :)
haha, czas na świniobicie(Y)
fajnie z humorem ..za dobrze go karmiła teraz coś
nowego do życia by wprowadziła i męża z marazmu
wybudziła:-)
pozdrawiam
Utkwił w czasie zastojenia. Brak rozruchu, gdy sadło
na brzuchu. Pozdrawiam.
...taka sobie bajdurk, wesołe:))
miłego dnia życzę:))