Piramidy płaczące
wybojami śliskiej ulicy
którą łamie zbocze strome
spływa metalowe światło
lamp stojących na straży ciemności
na krawędzi rozpaczy
życie
pochylone sylwetki
połamane beznamiętnym stąpaniem
pełzną od źródeł nieba
pachnącego gwiazdami
po ujścia deltowatych bram
w których czają się dzikie gąszcze
najeżone palcami
wykręconymi z niedostatków
tam płacząca litość
tam bezradne współczucie
przepijają niebieskie zasiłki
nadziei na nie powiedzenie
prawdy wprost
tam marzenia są proste
jak nagła śmierć
skrobanego poczęcia
tam plany na jutro
to czarne przestrzenie
w obolałych mózgach
tam wspomnienie o dzisiaj
umiera z chwilą
odwrócenia pamięci
od być
tam miłość ciężarna od kłopotów
jest cicha
jak nic nie znaczące słowa
tutaj trująca melancholia
śpi nagimi splotami
drgających nerwic
trwa w pełnej narkozie
chęci na mieć
gdzieś na piętrach ostatnich
blokowych piramid
światło błękitne
nicią paloną
oknem rozdartym przecieka
czy to Ty w niebie drgnąłeś
by oświetlić dno piekła
czy to łzy płaczącego człowieka
Z tomiku ,,To tylko wszystko,,
Komentarze (20)
Regiel - dziękuję za dobre słowo:)
Pozdrawiam:)
Bardzo dobry tekst, jeden z tych,
które chce się czytać i dłużej
zatrzymać się nad nim.
Miłej niedzieli.
Sławomir Autor pisze o śliskiej ulicy, a nie śląskiej
;)
Pozdrawiam :)
Bloki zawsze były synonimem ubóstwa. Tam mieszkali
ludzie słabo sytuowani ze względu na niższy czynsz.
To dotyczy nie tylko Śląska.
Bardzo ciekawy wiersz.
Pozdrawiam serdecznie. :)
I ja płaczę nad bejową miernotą, świadkiem mi - brak
komentarzy. Twój wiersz "jak złoto"
choć w temacie dramat ludzkich wyborów na życie w
cichości, przyczajeniu, miernocie.
Niebieski promyk nadziei
odbity w szczerej łzie,
o lepszym świecie marzy.
Czytam i komentuję z ochotą.
Jesteś wielki i niech Ci się darzy. :)