Pod dowództwem
Piasek, przesypując się przez powiewu
palce,
Wpada w rozszerzone oczy po nierównej
walce.
Przez powietrza sito niczym lekkie ziarna
pszenicy
Przelatują ołowiane ptaki - nocni
drapieżnicy.
Z obu stron nad ocean nadpływa płaczu matek
chmura -
W synów spotkaniach krwawo-ziemistych
ludzkości karykatura.
Bo kości poległych są dla nich najlepszym
materiałem,
By flagę o włóknach przeżartych pleśnią
zatknąć wśród hymnu na skale.
Wnet ruszą maszyny i zagłuszą krzyki,
Rządzący tym światem już dawno
przywykli.
Wciąż poruszać się będą jak myśliwi za
zwierzyny tropem,
Bo od dawna ich serca pompują nie krew,
lecz brudną ropę.
Komentarze (3)
Samo życie. Ostro ocenione. Rymy dość pospolite,
mogłyby być ładniejsze.
Ważne dylematy porusza ten tu Twój wiersz....
nieźle z pazurem Pozdrawiam:)