Podniebni nomadzi...
Kończy się listopad i liść spadł
ostatni,
teraz stopy drzewom otulają w sadzie,
pora ciepłe płaszcze powyjmować z
szatni,
bo mróz już co rano szron na trawie
kładzie.
Zdawać by się mogło, że ptasi wędrowcy,
wszyscy odlecieli już w cieplejsze
strony,
przynajmniej tak twierdzą różni
naukowcy,
że to czas, gdy rządzą tu jedynie wrony.
A dziś wczesnym rankiem miłe
zaskoczenie,
bo klangor żurawi wywabił mnie z chaty,
myślałem, że może to tylko złudzenie,
lecz tuż ponad głową płynął szyk
skrzydlaty...
Komentarze (59)
Podoba się, bardzo.
Pozdrawiam:)
Szkoda im było rozstawać się z naszym krajem.
Pozdrawiam serdecznie Marianie :)
przyroda jest nieprzewidywalna a twój wiersz bardzo
klimatyczny, pozdrawiam
piękny wiersz kocham przyrodę obraz malowany słowem
:)) pozdrawiam
Pięknie uchwyciłeś ten jesienny poranek
Pozdrawiam
Ładnie, przyjemnie się czytało, płynny wiersz.
pięknie - wczoraj widziałam odlatujące łabędzie z nad
morza na jeziora - mają niski ciężki lot.
Pozdrawiam
Piękny jesienny klimat z żurawiami w tle...rzadki
obraz,
pozdrawiam serdecznie
Pięknie! Z przyjemnością czytam takie wiersze.
Pozdrawiam Marianie :)
Poranek mile zaskoczony
tym pięknym wierszem...
Pozdrawiam niedzielnie Marianie:)
Co je zatrzymało?
Czyżby anomalia poģody?
Wiersz skłania do zadumy. Pozdrawiam
...ale pięknie napisane...oby tylko zdążyły przed
zimą...bo ona tuż,tuż...pozdrawiam.
ładny wiersz
Witaj.
Umiesz budować nastrój i klimat, co bardzo ważne jest
w przekazie wiersza.
Na TAK!
Pozdrawiam serdecznie.:)
Witaj,
fajny, nastrojowy tekst o szarości listopadowej i
barwach, oraz odgłosach jesieni.
Jak zwykle zauroczonam prostotą i wyrazistością.
Miłego dnia,
Serdecznie pozdrawiam /+/