Półsen
Już nie jawa poddana kontroli,
Lecz granica bytu jakaś cienka...
To co we dnie ćmiło – teraz boli.
Z mroku nocy wypełza udręka.
Bolą myśli otulone w ciszę.
Mam złudzenie, że zaraz czas stanie.
Jednak płynie. Gdy się skupię, słyszę
Koło głowy budzika tykanie.
Za oknami śnieg pada. Otula
Wszystkie brudy w skąpym świetle
zmierzchu,
Ale bólu nic nie chce znieczulać.
Trwa on we mnie. Zawsze jest na
wierzchu.
Daj odpłynąć mi w sen Panie Boże!
Ile można się w łóżku mordować?
Jutro przyjdzie dzień nowy. Pomoże
Wziąć się w garść. Tak jak zawsze. Od
nowa.
Komentarze (16)
Też mam czasem takie dni.
Przespać, przespać, przespać.
Tego życzę, żeby od nowa. Zawsze.