ponad miastem (Chagall i Kraków)
Białą magią słodzona herbata
w czajniczku srebrnej Natalii.
Za oknem wieczór w noc włosy wplata,
układa gwiazdy w niebiańskiej talii.
Kraków, dorożka i tnie z kopyta
konik z biegunów odczarowany,
nim w oknach kamienic zaświta
ogień słońc, tęczowe rydwany.
Z kozła dorożki skrzat z halabardą
księżyca lampę zapala
Zielona Gęś czyta otwartą
księgę obrazów Chagalla.
Nad miastem frunie mistrz angelolog
z Natalią pochmurnooką
Tutaj właśnie zaczyna się prolog
twojej i mojej historii.
Zaczarowani jak miasto z obrazu
ziemia spod stóp w zaświaty umyka,
nie ma już koła ziemskiego czasu,
niebo się srebrem księżyca odmyka.
A moje usta są płatki maków,
a twoje są wszystkie światy,
bo jesteś dla mnie poranny śpiew ptaków
i różnobarwne mórz ciepłych kwiaty.
Zobacz, na dnie twej filiżanki
anioły mrużą już oczy sennie,
poranna gwiazda na niebie blednie,
skrzypek z Floriańskiej gra kołysanki.
Bądz mi mądrości spokojnej bramą,
serca czystego radosny głos usłysz.
Schowaj mnie na dnie swych ramion,
jak drzewo jasne niebo ukołysz.
A może wszystko wyśniłam na jawie
i tylko Kraków poetów jest prawdą?
Nie o nas w tym wierszu prawię,
lecz o herbacie, koniu, dorożce,
Chagallu...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.