Poranny deszczowy koncert
Chmurny nokturn dźwięczy w resztkach nocnej
muzy,
swój rytm wystukuje, szeleści kroplami.
Niebo takie mokre, jak gwasz
rozcieńczony,
minorowym tchnieniem nasze dusze karmi.
--
Zadeszczone wszystko, od góry po ziemię,
ranek się rozszlochał, jakby w kirach
tonął.
Zatracił się w smutku, cieniem oplótł
wokół,
przestrzenie przeniknął echem bezcelowo.
--
Już opadła smutna niezmącona mgielność.
Obłoki chcą wchłonąć nieśmiało błękity.
Już strużki na szybie zastygły w
bezruchu,
tworząc nakrapiany szablon
przeźroczysty.
--
Melancholia znowu wplotła się znienacka.
Jesień zanuciła o smutku, co został,
jakby filharmonią, koncertem wybrzmiała,
atutami swymi i naturą mocną.
Komentarze (16)
Urocza deszczowa melancholia. Czytałam z przyjemnością
i podobaniem. Beztroskiego dnia życzę:)