Pożegnanie samobójcy
---
Świat mnie nie docenił,
Każdy patrzył na mnie,
Z oka przymrużeniem…
A ja płakałem w duszy…
Łez nie okazałem!
Szukałem wsparcia,
Nie znalazłem nigdzie.
Każdy myślał tylko o sobie,
O interesach swoich.
Dobrze wspominam,
Tylko bezdomnego,
Który żebrze na Piaskowej,
On porozmawiać zechciał,
Wsparł w trudnych momentach,
Bo przecież rozumiał,
Co to żyć w zamętach.
W których nic nie dojrzysz,
Gdyż myśli zasnute.
Tym jednym złym czynem,
Który dokonałem,
Gdy nawet grosza,
Na chlebek nie miałem.
Teraz gdy Go nie ma,
Bo w niebiosach spoczywa.
Każda minuta,
Dla mnie uporczywa.
Po co mam żyć,
Czy ktoś jeszcze wie,
Że na świecie tym jestem?
Może ma rodzina,
Nad trumną postoi,
Postoi nad grobem,
Sumienie wyzwoli.
Kończę me rozmyślanie,
Na koniec wiersz piszę.
Nikt go nie przeczyta…
Jak zwykle to bywa…
Teraz stoję wysoko…
Jak jeszcze nie byłem.
I znowu nie myśl,
Że się dziś upiłem.
Teraz żegnam Was…
Czy jesteście nie wiem…
Krótki lot w dół,
I jestem już w niebie…
---
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.