Przedwiośnie
Jestem przedwiośniem.
Małym niedźwiadkiem, który ledwo co uchylił
powieki po długim zimowym śnie.
Jeszcze wszystko mnie boli od spania w
jednej, niewygodnej pozycji,
jeszcze w głowie szumią obrazy z
niespokojnych snów. Snów, gdzie jeden
koszmar gonił kolejny.
Jeszcze nie czuję zdrętwiałych palców u
rąk, jeszcze nie mam siły wyjść z tej nory,
choć zimnej i wilgotnej, by zaczerpnąć
powietrza i nabrać przekonania, że ta zima
w końcu minęła.
By rozkwitnąć.
Więc na razie świtam.
I jestem przedwiośniem, bo przebiśniegi
moich niektórych myśli już dawno wyszły
spod kołdry.
Zmiana kosztuje siły, których czasami
myślę, że już nie mam.
Czasami po prostu nie chcę musieć być
silną.
Mimo to wciąż nie mogę doczekać się tych
upalnych purporowo-żółtych wieczorów, kiedy
powietrze pachnie życiem, a wokół słychać
śpiew małych istot.
Kiedy wszystko nie znaczy nic i nic znaczy
wszystko.
Komentarze (8)
Wymownie o życiu.
Puenta doskonała.
Bardzo dobry, refleksyjny wiersz!
Pozdrawiam serdecznie
Fajnie, mądrze piszesz o życiu, o budzącej się
naturze, z podobaniem pozdrawiam ciepło.
Plusik
Interesujące przebudzenie :) Pozdrawiam
Bardzo podoba mi się Twoja refleksja o życiu i nie
tylko...
Pozdrawiam
Dobry tekst o powoli budzącym się życiu. Pozdrawiam :)
bardzo fajny tekst o życiu, poezji, o przyrodzie...
Rzeczywiście długa tu była poetycka zima, ale jest
przebudzenie i to ciszy.
Witaj po tak długiej przerwie.
I mam nadzieję, że WIOSENNE OCIEPLENIE korzystnie
wpłynie na duchowość weny. Z piątkowym pozdrowieniem.