Przeklęta milość krwią...
Dla mojej ukochanej siostry...
Przywitał nas chłodny wyblakły poranek.
ciężkie powietrze i kropelki szklane
przygotowały nastrój pod zdarzenie
dziś jeszcze któreś z nas będzie tylko
cieniem
dość już marnotrawienia dusz naszych
żołnierzy
tylko my dwoje,i zapach krwi świeży...
stoimy w bezruchu na przeciw siebie
pomiędzy mroźnym piekłem i płonącym
niebem
Zagraj nam nasza śmierci miła
rozpal nasz szkarłat w lodowatych żyłach
w srebrnej symfonii wirują ostrza
w zamieci iskier tańczy riposta
serca dyktują zabójczy rytm
czas stoi a w ruchu tylko my...
co to za zimno mnie przeszyło?
cisza...już wszystko się skończyło?
i znów przy tobie czuje się jak we śnie
siostro,cieliśmy równocześnie
upadam,ty po mnie,biorę cię w ramiona
pamiętasz?jak marzyliśmy by przy sobie
skonać?
dlaczego nie umieliśmy kochać się tak
samo?
ja chciałem być bratem ty zaś ukochaną
zanim zachłyśniemy się słodką czerwienią
a nasze ciała przykryją pod ziemią
wiedz że chciałem umieć kochać cię
ina...czej
do...branoc najdroższa
dobranoc mój bracie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.