przemiana
rzucam słowa na wiatr - niby list w
butelce
dolecą gdzieś może lub morzem dopłyną
albo się rozcieńczą na chłodnym
powietrzu
by razem z deszczem liter opaść
wierszami
a wzruszenie sprawi że się ukorzenią
i zdążą zakwitnąć bladą metaforą
całkowicie rozwiewam własne złudzenia
na pewno z poezją nie zgrzeszę wiedziony
imperatywem który stale mi każe
łączyć ze sobą w reakcjach łańcuchowych
słowa jak gdyby przeze mnie prorok mówił
z kokonu odlecę w niepewność imago
poznaniem przeobrażenia przerażony
wiem że motylem nie będę aż do zgonu
15.06.2008 r.
Komentarze (27)
ewolucja pisarska, biernie się jej poddawać, czy
jednak próbować popłynąć pod prąd :-)
Jesteś super, bo znów coś ekstra napisałeś.
super jak zwykle...dajesz dużo do myślenia nad
egzystencją:) pozdrawiam
Ciekawie jak zawsze. Zastanawia mnie to przerażenie
peela. Do zgonu nie będzie motylem, ale po - kto wie?
Miłego dnia.
i później znowu przepoczwarzenie...i od początku
Syzyfie :)
Jeśli tylko przeobrażenie przyniesie satysfakcję to
warto przechodzić przemiany.Pozdrawiam serdecznie.
słowa, słowa, słowa
biegną z prędkością światła
bywa łzą opadną i umrą
albo zaśmieją się, wzruszą i fruną gdzieś wysoko
a my jednakże
pamiętać powinniśmy
by z namysłem - rozważnie
Nie zrób tylko przemiany ze swoich wierszy.
Nie rozpłyniesz się w powietrzu. Dom można odbudować,
jeżeli zostanie zachowany plan u projektanta. Tylko
bądź inwestorem.
Nasze życie to wieczne reakcje łańcuchowe...jedno
ogniwo pęka i nic nie pomoże lustra w butelce, słowo
rzucona na wiatr...przyjdzie przemijanie...jak zwykle
sporo do przemyślenia w sposób mistrzowski
podane....pozdrawiam serdecznie
Pozdrawiam Vick Thorze :)
sześć pierwszych wersów - to niebo w mózgu!