Purpurowa czerń głęboka
Kruczoczarne zjawy
Omszały uśmiech
Obszyte płaszczem nieracjonalnych myśli
Sklepienie nicości
Zalane zszarzałą czernią
Niczym ołów
Spada lawina czerwonych łez aniołów
Płyną troski ulicami
Autobusy zapłakane deszczem
W zagubionej przestrzeni
Myśli nieporadnie błądzą
Z nicości wyłania się bezradność
Zakrada się bezczelnie
Zionie lękiem
Obłąkane drzewa
Nucą aluzyjnie marsz żałobny
Cisza
Delikatnie osnuta zielenią
Tak słaba
Tak mała
Tak ulotna
Rzadka
Tak nieporadna
Tak niemodna
Wygnana...
...przegrana!
Tak kojąco przeszywa wnętrze
Taka zaginiona
Rozdarta
Spada z trzaskiem ze schodów...
Obojętność pędzących samochodów
Uśmiech cienia
Krzyk rozpaczy
Hałas chętnie skołatane myśli tuli
Ale łkającej duszy nie utuli...
Wolność odleciała do ciepłych krajów
Anioły na Hawajach
Prostują skrzydła
Umysł skuty kajdanami
Bezradnej słabości
Ostatnimi siłami
Brzęczy łańcuchami
Wysuszone serce
Schowane w kostnicy
Tam drzemią inni samotnicy...
Pisałam w pociągu słuchając Comy ("Parażer")
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.