Pustka z rany rana
Poranna pustka
Jak bez insuliny trzustka
Jak zużyta chustka
Niczym zatrute osocze
Ja barier lęku nie przekroczę
Gdzie wetknę nieśmiało myśl
Zaraz czmychnę, jak przed kotem mysz
Wszędzie entuzjazmu strzępy
Jak popsute do reklamacji sprzęty
Jak sczerniałe ostatnie liście na drzewach
Tak w moich oczach kruche perspektywy
Opadają w otchłań we łzawych zalewach
Groza neuronów pod czaszką
Strach i smutek pod powieką
Bo tu włada zaburzeń zasada
Pan destrukcji na tronie zasiada
Bez miłości i bez litości
Tu nic dobrego nie zagości
Bez wyrozumiałości i mądrości
Nie pokonam zaburzeń osobowości
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.