Ranek
W Warszawie
Budzą mnie samochody przejeżdżające
Niektórzy ludzie już wyszli z domów
a ja wśród swych mebli w pomysłach
błądze
Nie znajdę przecież za oknem ogrodu
Budzą mnie komunistyczne bloki
z wielkiej płyty - szare jak myszy
Nad nimi krążą przestraszone obłoki
Dzień się rozpoczął zapomniał o ciszy
Budzi mnie rzeka ludzkich głosów
Płynie po murach małego mieszkania
Płynie nie znając swojego losu
szuka ciepłego, rannego powitania
Gwar życia popycha do działań
Poezja moja na papierze zostanie
Czas regularnie puzzle układa
No dobrze dniu! Już wstaję!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.