Rozpacz(liwie)
życie twoje synu mój
w moje dłonie złożył Bóg
ty w swojej (nie)świadomości
spychasz je na skraj przepaści
wiedzże
kiedy w alkoholowym śpisz amoku
płacze Anioł
pochylony nad twoją duszą
jego szloch wyrywa mnie ze snu
odbiera święty spokój
rozkołatane bólem serce
tłucze w mózg
tam gdzie spokojne winno być sumienie
a jedno zdanie trzęsie nim
i nieustannie echem dudni
jak w pustej studni
że twoje życie w moje dłonie
kiedyś z ufnością złożył Bóg
ja-matka twoja
z głębokości swej do Niego wołam
marana tha – pomóż nam
Z zbiorku: "Na krawędzi" autorstwa: Anny Błachuckiej, Mirosława Madysia, Janiny Raczyńskiej-Kraj, Jerzego Wójtowicza
Komentarze (37)
Skorusa dziękuję za empatię.
:) Pozdrawiam.
...Oby się w porę przebudził z tego złego snu...
aTOMash dziękuję za komentarz.
Serdecznie pozdrawiam :)
Takie wiersze bolą i zostają na dlugo w pamięci.
Klaniam sie;)
BordoBlues Dziękuję za dobre słowo.
Serdecznie pozdrawiam :)
Larisa dziękuję za ciepły komentarz.
Serdecznie pozdrawiam :)
Jazkółka dziękuję za komentarz pełen empatii.
Pozdrawiam :)
mojeszkice dziękuję za pochylenie nad wierszem.
Pozdrawiam :)
Maciek.J a że wiara czyni cuda, to i wiersz może się
udać.
Pozdrawiam :)
JoViSkA dziękuję za komentarz pełen empatii.
Pozdrawiam :)
Bardzo to smutne. Życzę siły i konsekwencji w
wyszarpywaniu go ze szponów nałogu.
Pozdrawiam serdecznie :):)
Rozpaczliwe wołanie matki o pomoc...
Bardzo poruszający wiersz.
Pełny emocji, bezsilności i lęku.
Zatrzymuje.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego, co
najlepsze w Nowym Roku! Żeby wzeszło słońce i
rozjaśniło chmury.
Jadwiga Graczyk dziękuję za dobre słowo.
Pozdrawiam :)
Wierzę, że słowa i łzy Matki są w stanie skruszyć tę
skorupę, ale siły i motywację, by spod niej wypłynąć i
utrzymać się na powierzchni trzeźwego życia, musi
znaleźć już on sam...
Wszystkiego, co dobre w 2023 roku:)
Sotek. Dziękuję Marku za empatyczny komentarz.
Serdecznie Pozdrawiam :)