Rymy spod celi
Nową kreskę gdzieś na ścianie
wydrapuję wątłą dłonią.
W rurach wody słychać łkanie
i do taktu zęby dzwonią.
Na koi sen sczezł od rany
i spoczął przy ancla płocie.
Będę liczył mdłe barany
przez całe me dożywocie.
Paznokcie do krwi otarte,
a mnie coraz mniej jest we mnie,
tylko serce gra uparte
jakby liczyło na premię.
W pamięci swej wręcz na siłę
grzebię i dzień każdy śledzę.
Kiedy aż tak nagrzeszyłem,
że tyle lat w celi siedzę?
Pewnie tacy są co z chęcią
skończyli by me męczarnie,
lecz gałęzie mnie nie kręcą,
nawet słupy i latarnie.
Jeden cztery zero jeden,
to koślawy kod od losu.
Kark ubrany w okryjbiedę,
bez nadęcia i patosu.
Sześćdziesiąty raz i trzeci
kreślę kreskę na mym murze.
Teraz już jakoś poleci,
jeszcze troszkę pochałturzę.
Lecz pewnie nie poszaleję,
no bo właściwie i po co.
Niech wokół się co chce dzieje,
ja kładę się przed północą.
Na nic wasze są sprzeciwy,
nie słucham słów biadolenia.
Dzisiaj jestem nieszkodliwy,
w końcu liczę na..
... życzenia.
Komentarze (18)
No cóż urodziny urodzinami a na życzenia trzeba sobie
zasłużyć:))))
wszyscy skazani jesteśmy na dożywocie życia i nie ma
go co skracać.
Wiersz porusza temat monotonię życia w więziennej
celi. Ukazuje smutek i beznadziejność, ale także
wytrwałość. Zakończenie wyraża nadzieję na lepsze dni
... chyba dla więźnia, a co z poszkodowanymi?
(+)